przeświadczeń anty-Filidora jest zachowanie Flory: <q>"Podeszła poruszając wszystkimi częściami ciała; jednym okiem zezując na mnie, drugim na Profesora, zęby szczerząc do Stefana Łopatkina, wypinając przód ku Roklewskiemu, zaś tyłem wiercąc pod adresem Poklewskiego"</> (F 91). Owszem, Florę udało się w końcu Filidorowi zjednoczyć... ale pod wpływem pieniędzy, co sukcesem mizernym.<br>I zaraz potem Analityk rozstrzelał na cząstki Profesorową. "Analiza właściwie zwyciężyła, ale cóż z tego?" (F 97).<br>Otóż właśnie: co z tego? Ale najpierw: co to wszystko znaczy? Udając, że gromadzi "symptomaty syntetyczne" (F 94), buduje Gombrowicz paradygmat tradycji... ale taki, jaki funkcjonuje w społecznej wyobraźni, zatrzaśnięty już w stereotypy