niej. Lubił zawsze leżąc rysować na tynku nieznane, ozdobne wyrazy i imiona. Wyciąga rękę, dotyka szorstkiej, zimnej powierzchni. Słychać oddalony brzęk łańcucha Panfilowego.<br>- Co tam wypisujesz?<br>- Nic. Tak sobie.<br>- Może drzwi otworzyć?<br>- Nie. Nie trzeba. Słychać cienki szczęk zdejmowanych okularów. Dziadzia odkłada książkę na pulpicie starodawnego klęcznika, na którym wieczorami modli się pani Linsrumowa. Rozpoczyna się przyciszona i jednostronna rozmowa.<br>- Śpi - mówi pani Linsrumowa.<br>- ...<br>- Nawet rozmawiać nie chce.<br>- ...<br>- A widział jaki blady?<br>- ...<br>- Ojciec jego, świętej pamięci Michał, też słabego zdrowia był człowiek. Co zjadł, to zaraz szkodziło, ledwo wiatr powiał, już zapalenie płuc. Babka westchnęła, Dziadzia chrząknął kilkakroć, dając do zrozumienia, że