utraci przytomność, choć i wtedy jej wola nadal obowiązuje, jeśli została dobitnie wyrażona.<br>Obok auta przykucnął Kriszan, palił papierosa, wypoczywał, krzyk dochodzący z domu nie mącił mu sjesty. Słońce lśniło w kędzierzawych natłuszczonych włosach. Na ręce miał wytatuowaną małpę, która zasłaniała sobie oczy. Niechaj nie widzą, co czynię - wyrażała obrazkowa modlitwa. Na palcu nosił gruby złoty sygnet, podarunek żony. Trudno byłoby go zaliczyć do biednych.<br>- Kriszan, twoja żona rodzi?<br>Podniósł twarz trójkątną, ukazał spod wąsów drobne, kocie zęby w uśmiechu podobnym do grymasu.<br>- Zostaw, sab, ona tak rodzi co miesiąc... Krew z niej zepsuta nie chce zejść i uderza do głowy