Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Wielbłąd na stepie
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1978
się, bo dróżnik marchewkę wyhodował świetną, słodszą niż miód. Mimo łakomstwa pogryzali ją oszczędnie, pomalutku... Powstała kwestia, czy poczęstować dorosłych - no, choćby Stacha, za którym obaj przepadali. Stanęło na tym, że rozstrzygną to jutro. Ze świeżą głową. I zasnęli.
Dorośli też umościli się na górnej pryczy, radzi, że wreszcie nie mokną i po tak długim oczekiwaniu - podróżują. Pociąg zagłębiał się w noc. Przez otwarte drzwi wpadało świeże powietrze, ale niektórzy zaczęli narzekać na zimno i drzwi zostały zamknięte. Niebawem zrobiło się duszno, parowało nawilgłe odzienie.
Zosia słyszała oddech Stacha, zasnął przytulony do jej ramienia. Niepokoiła się, czy nie wiozą ich do
się, bo dróżnik marchewkę wyhodował świetną, słodszą niż miód. Mimo łakomstwa pogryzali ją oszczędnie, pomalutku... Powstała kwestia, czy poczęstować dorosłych - no, choćby Stacha, za którym obaj przepadali. Stanęło na tym, że rozstrzygną to jutro. Ze świeżą głową. I zasnęli.<br>Dorośli też umościli się na górnej pryczy, radzi, że wreszcie nie mokną i po tak długim oczekiwaniu - podróżują. Pociąg zagłębiał się w noc. Przez otwarte drzwi wpadało świeże powietrze, ale niektórzy zaczęli narzekać na zimno i drzwi zostały zamknięte. Niebawem zrobiło się duszno, parowało nawilgłe odzienie.<br>Zosia słyszała oddech Stacha, zasnął przytulony do jej ramienia. Niepokoiła się, czy nie wiozą ich do
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego