Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
towarzyskie miasteczka i gdyby nie dorożka Jewdokii, nie bylibyśmy w stanie dotrzeć nawet do domu Jakubów położonego na gliniastym wzniesieniu. Dlatego też nikt nie dziwił się, że Łyczewscy przestali do nas przychodżić. Nawet Żenia Firk zjawiała się teraz bardzo rzadko. Wrześniowe popołudnia dłużyły się w nieskończoność.

Życie stało się tak monotonne, że każdy gość, który odważył się przyjść do nas w deszcz i szarugę, był mile widziany.

Toteż gdy pewnego dnia odwiedzili naś państwo Kociubińscy, matka wyciągnęła ze spiżarni i z kredensu wszystko, co miała, aby uraczyć gości.

Los dziwnie upośledził całą tę rodzinę. Inżynier Kociubiński uczesany na jeża, z żółtozielonymi
towarzyskie miasteczka i gdyby nie dorożka Jewdokii, nie bylibyśmy w stanie dotrzeć nawet do domu Jakubów położonego na gliniastym wzniesieniu. Dlatego też nikt nie dziwił się, że Łyczewscy przestali do nas przychodżić. Nawet Żenia Firk zjawiała się teraz bardzo rzadko. Wrześniowe popołudnia dłużyły się w nieskończoność.<br><br>Życie stało się tak monotonne, że każdy gość, który odważył się przyjść do nas w deszcz i szarugę, był mile widziany.<br><br>Toteż gdy pewnego dnia odwiedzili naś państwo Kociubińscy, matka wyciągnęła ze spiżarni i z kredensu wszystko, co miała, aby uraczyć gości.<br><br>Los dziwnie upośledził całą tę rodzinę. Inżynier Kociubiński uczesany na jeża, z żółtozielonymi
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego