by tylko wywieść w pole najsprytniejszych policjantów. Zabójstwo w zamkniętym od wewnątrz pokoju? Na coś takiego mógł się nabrać tylko ociężały umysłowo konstabl z dziesiątego komisariatu. Jemu wszakże, Sherlockowi Holmesowi, wystarczyło jedno bystre spojrzenie, by wydedukować, że dokonano zbrodni. Reszta, czyli złapanie mordercy, było już tylko kwestią czasu, bo każdy morderca zostawia po sobie ślady.<br>Eksperci policyjni we wszystkich krajach przyjęli ten punkt widzenia i w literaturze kryminologicznej oraz kryminalistycznej w okresie międzywojennym w taki właśnie sposób rozpatrywano zagadnienie tzw. zbrodni doskonałej. Uważano, że możliwa ona jest tylko wtedy, kiedy policja nie zauważy, bądź nieprawidłowo zinterpretuje ślady, pozostawione przez przestępcę. Nie