czerwono, podniosła puchnącą twarz. W pierwszej chwili nie poznała go. Nosił coś w rodzaju maski, zakrywającej całą lewą stronę głowy. Ale przecież wiedziała, kto to jest.<br>- Idź do diabła, Vilgefortz - wybełkotała, ostrożnie dotykając językiem przednich zębów i pokaleczonych warg.<br>- Jak oceniasz moje zaklęcie? Podobało ci się, jak podniosłem cię z morza razem z tą łódką? Podobał ci się lot? Jakimi zaklęciami się zabezpieczyłaś, że zdołałaś przeżyć upadek?<br>- Idź do diabła.<br>- Zerwijcie jej z szyi tę gwiazdę. I do laboratorium z nią. Nie marnujmy czasu. <br>Wleczono ją, ciągnięto, czasami niesiono. Kamienista równina, na niej leżała rozwalona "Alkyone". I liczne inne wraki, sterczącymi