krzakiem oparty o jej kolana. Ojciec, jak zawsze w takich razach, skradał się w kierunku zabudowań, a my czekaliśmy, aż ustanie szczekanie psa, i dopiero wtedy ruszyliśmy w ślad za nimi. Drzwi obory lekko skrzypnęły, ojciec pokazał mamie drabinę. Mama wchodziła pierwsza. Kiedy się znajdowała na górze, słychać było szum moszczonej słomy albo siana i wtedy ojciec podsadzał mnie, a mama chwytała mnie wyciągniętymi z ciemnej czeluści rękami. Wyglądało to bardzo nieswojo, ale wiedziałem, że te wyciągnięte po mnie ręce to mama.<br>W międzyczasie krowy rozbudziły się i zaczęły niepokoić, ale ojciec uciszył je zwracając się do nich po imieniu. Okazało