szept ledwie było słychać w szumie miasta, dobiegającym nas przez otwarte okna. Z ulicy dalej brzmiały dźwięki jazzowego tria, ale melodię wieczorny wiatr rwał na kawałki i unosił gdzieś daleko w stronę Niżnich Tatr. - Czy musisz ciągle nad tym rozmyślać? Nie możesz brać spraw takimi, jak są? Nie układać tej mozaiki w jakiś obrazek z treścią, tylko patrzeć razem na kolor, kształt, intensywność barw? Jest dziś - tu, w Bańskiej Bystrzycy, i teraz - przed północą. Jesteśmy my. No, to bądźmy i już!<br>Potrząsnąłem głową.<br>- To nie takie proste, Weroniko... Nic nie jest proste między nami.<br>- O Boże, a musi być proste? Byłoby