Typ tekstu: Książka
Autor: Mariusz Sieniewicz
Tytuł: Czwarte niebo
Rok: 2003
duszę Zygmunta Drzeźniaka. Jego oblicze wypogadzało się i przez kolejny tydzień Zygmunt znosił swoją apatię z godną uznania cierpliwością.
* * *
Któregoś z pierwszych czerwcowych wieczorów, gdy z kolacji pozostały jedynie pobrzękiwania talerzy i telewizyjna mapa pogody, nad kamienicę nadciągnęły chmury północne. Naraz podwórko pociemniało, w oknach zapaliły się pierwsze światła, a mrok gęstniał z minuty na minutę, przez co przebudzone neony nachalniej strzelały jęzorami świateł. Zupełnie jakby ktoś naciągnął czarną pończochę na tarczę słońca. Zygmunt był już na posterunku - skoncentrowany, badał każdy ruch chmur. Żubrzyce zawisły nad dachem, więc widział doskonale ich gęste, zogromniałe kształty. Co chwila dawało się słyszeć stłumiony pomruk
duszę Zygmunta Drzeźniaka. Jego oblicze wypogadzało się i przez kolejny tydzień Zygmunt znosił swoją apatię z godną uznania cierpliwością.<br>* * *<br>Któregoś z pierwszych czerwcowych wieczorów, gdy z kolacji pozostały jedynie pobrzękiwania talerzy i telewizyjna mapa pogody, nad kamienicę nadciągnęły chmury północne. Naraz podwórko pociemniało, w oknach zapaliły się pierwsze światła, a mrok gęstniał z minuty na minutę, przez co przebudzone neony nachalniej strzelały jęzorami świateł. Zupełnie jakby ktoś naciągnął czarną pończochę na tarczę słońca. Zygmunt był już na posterunku - skoncentrowany, badał każdy ruch chmur. Żubrzyce zawisły nad dachem, więc widział doskonale ich gęste, zogromniałe kształty. Co chwila dawało się słyszeć stłumiony pomruk
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego