widzowie i słuchacze mogli dowiedzieć się o wizytach składanych przez różnych dygnitarzy w redakcji "Nie". A usłyszeli też o wspólnych kolacjach z Adamem Michnikiem, gdy to żona Urbana serwowała listę potraw z ryb. Kłopot polegał jednak na tym, że to co kłopotliwe dla SLD, kłopotliwe dla Adama Michnika, było bardzo na rękę opozycji, ale jednocześnie też było dla niej kłopotliwe. Jakże tu stanąć w jednym szeregu z byłym rzecznikiem stanu wojennego, jak korzystać z rewelacji i argumentów dostarczonych przez redaktora tego plugawego "Nie"? Korzystano więc, ale też dawano świadectwo swojemu obrzydzeniu. Ostatni na końcu chichotał Urban.<br><br>&lt;tit&gt;Największa niespodzianka gospodarcza&lt;/&gt;<br><br>Kurs euro