i jak ratował mnie z rąk Onych, a potem dźwigał na własnym grzbiecie.<br>- Zgubiliście tych... Onych? - spytała, gdy szliśmy w stronę jej chaty. Smocurek szedł powoli, Hiacynta podpierała go z jednej strony.<br>- Tak sądzimy. Nie widzieliśmy ich od spotkania przy moście - odparł, a ja przytaknęłam. - Ale nadal musimy się mieć na baczności.<br>Chata stała na końcu wioski. Na zewnątrz wyglądała jak każda inna, wewnątrz okazało się, że pełno w niej ziół, butelek, flakonów, wazonów, słoików z płynami czy z kolorowymi dymami. Wszystko to sprawiało wrażenie miłego rozgardiaszu, ale okazało się, że Hiacynta orientuje się w tym doskonale. Najdziwniejsze było to, co pełniło