w pachnącym czystością łóżku, Lucjan przeżywał rozkosze abnegacji i jasności umysłu spowodowanej osłabieniem organizmu. W istocie, pogrążony był w absolutnej ascezie, funkcje mięśni, żołądka zanikały, pracował tylko mózg niby precyzyjna maszyna sama dla siebie, nie zużytkowująca sił dla ubocznych celów. Dolegliwości ciała były nikłe, pomijając trudność przesunięcia się z boku na bok oraz ograniczenie swobody przy oddychaniu i łechtanie gardła przez powietrze przedostające się do wnętrza płuc. Dziwił się, że ów zawsze wstrętem go przejmujący bulgot flegmy w gardle, owo rzężenie denerwujące minęło zupełnie i pozostały cichutkie jakieś poświsty niby jęk struny, gdy mucha na niej usiądzie. Ach, czuł się wcale dobrze