kusi, myślę sobie, że mogłabym jakoś dorobić, wziąć opiekę, chodzić do kogoś do domu, do kogoś takiego jak Stary Sęp, ale nie chcę całego mojego czasu poświęcać podtrzymywaniu wegetacji. Wiem, jak to jest. Wciąż byłoby za mało. Zaczęłabym kupować troszkę więcej ciuchów, trochę droższe jedzenie, częściej chodzić do fryzjera, zaczęłabym na coś składać, a może kupiłabym coś na raty. Nie miałabym czasu poczytać, pójść chociaż raz na miesiąc do teatru albo do kina, powłóczyć się po knajpach, porozmawiać z ludźmi. Nie chcę tego.<br>Dwa razy w tygodniu gram w totka, kupuję zawsze jeden zakład, daję Panu Bogu szansę. Jeśli okaże się łaskawy