Typ tekstu: Książka
Tytuł: Klechdy domowe
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1960
śpią tu snem nieprzespanym...
Otrząsnąłem się z lęku i raz jeszcze spojrzałem po torach.

Za wozami nie było nikogo.
- Tfu! Dziwna rzecz! Przeciem dziś gorzały nie pił! - gadałem sam do siebie i splunąłem na stronę, bom w ustach poczuł jakąś gorycz obmierzłą.
Wsiadłem znów do maszynki i ruszyłem naprzód, by na czas dostawić wozy do przodka.
Zazgrzytały znowu po szynach koła, maszynka gadać poczęła zwyczajnie - szu... szuu... i ujechała nie więcej niż dwadzieścia kroków.
Spozieram na tory, aż tu górnik znów z ciemności wybiega, staje na torze i lampą miedzianą na mnie kiwa. Znów poraziło mnie światło aż do bólu, alem przetarł
śpią tu snem nieprzespanym...<br>Otrząsnąłem się z lęku i raz jeszcze spojrzałem po torach. <br><br>Za wozami nie było nikogo. <br>- Tfu! Dziwna rzecz! &lt;orig&gt;Przeciem&lt;/&gt; dziś gorzały nie pił! - gadałem sam do siebie i splunąłem na stronę, bom w ustach poczuł jakąś gorycz obmierzłą. <br>Wsiadłem znów do maszynki i ruszyłem naprzód, by na czas dostawić wozy do przodka. <br>Zazgrzytały znowu po szynach koła, maszynka gadać poczęła zwyczajnie - szu... szuu... i ujechała nie więcej niż dwadzieścia kroków. <br>Spozieram na tory, aż tu górnik znów z ciemności wybiega, staje na torze i lampą miedzianą na mnie kiwa. Znów poraziło mnie światło aż do bólu, alem przetarł
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego