toczyły się z pola aż do stawu.<br> Od rozsypanych jabłek czerwieniły się kogucio pióra kukurydzy i kolanka owsa.<br> A ja, pochylając się nad dziewczyną i trzymając ją za łokcie, przyciągałem ją do siebie, chcąc spojrzeć w jej źrenice.<br> Zanim krzyknęła jeszcze raz i wyrwała się z moich rąk, zdążyłem zauważyć na dnie jej oczu kawałek przydymionego nieba z wyrzynającą się zaledwie gwiazdą i pocałować ją w szyję.<br> Czerwoni od rozsypanych jabłek, od tej nagłej przygody, zbieraliśmy rozsypane owoce.<br> Wkładając je do koszyka, niby to przypadkiem zawadzaliśmy ręka o rękę, łokieć o łokieć.<br> <page nr=39><br> Początkowo, jak oparzeni, chowaliśmy ręce za plecy, ale gdy zdarzyło