który miał do niego nieograniczony dostęp, był Izrael, który w połowie lat 50. skopiował, co chciał. W latach 70. wścibscy dziennikarze wyszperali tam dokumenty, które pozwoliły stwierdzić, że François Mitterrand był w czasie wojny kolaborantem. Od tamtej pory historykom udostępniono zaledwie 2 proc. akt, a i to po ciężkich protestach, na dodatek z wymazanymi nazwami firm. Oficjalnie nazywa się to "ochroną danych", ale Niemcy mówią bez ogródek o "ochronie sprawców". Volkard Knigge, kierownik Muzeum KZ w Buchenwaldzie, komentuje: - To jest skandal, którego nikt nie rozumie. Niektórzy są chyba zadowoleni, że te akta pozostają niedostępne.<br>W Dziale Dokumentów Rzeczowych spoczywają dokumenty z KZ