się o ryby. Pobiegłem <br>co sił do Akademii, zebrałem kilku chłopców, którzy <br>nawinęli mi się po drodze, opowiedziałem im o tym, co <br>zaszło, i namówiłem ich, aby zajęli się losem <br>ryb.<br><br>Pana Kleksa żaden z nich nie widział, zacząłem go <br>tedy szukać po całej Akademii. Nie mogąc go znaleźć <br>ani na dole, ani w jego pokoju, wpadłem do szpitala chorych <br>sprzętów.<br><br>Rozejrzałem się po sali. Tak. Pan Kleks był tam, <br>ale to, co robił, przechodziło po prostu ludzkie wyobrażenie. <br>Nie większy od Tomcia Palucha, wisiał uczepiony rękami <br>i nogami u wahadła zegara i huśtał się na nim <br>jak na huśtawce, powtarzając raz