Typ tekstu: Książka
Autor: Zubiński Tadeusz
Tytuł: Odlot dzikich gęsi
Rok: 2001
jakiś płot. Zimne deski, kępki ostrego śniegu jak papier ścierny, na palcach momentalnie pojawiły się żółtozielone smrodliwe zacieki. Ktoś go wołał. Jest Róża, znalazła się, cała - nieomal wykrzyknął.
Stała z pochyloną głową, gołą, czy mróz nic dla niej nie znaczył? Osowiała i bezbronna, jak pisklę wyrzucone z gniazda. Obok niej na flekach bujała się rosła baba. W zdezelowanych oficerkach błyszczących od łoju i poskręcanych. Baba mięsista na rozlazłej twarzy, zimne oczy, grube wargi. Chropowatym głosem dudniła: - Żona się panu zgubiła. Cięgiem chodziła w kółko wedle kościoła i poczty, siedemnaście razy w te i z powrotem. Moje dzieciaki przyuważyły, takie zmyślne.
Róża zaskoczona
jakiś płot. Zimne deski, kępki ostrego śniegu jak papier ścierny, na palcach momentalnie pojawiły się żółtozielone smrodliwe zacieki. Ktoś go wołał. Jest Róża, znalazła się, cała - nieomal wykrzyknął. <br>Stała z pochyloną głową, gołą, czy mróz nic dla niej nie znaczył? Osowiała i bezbronna, jak pisklę wyrzucone z gniazda. Obok niej na flekach bujała się rosła baba. W zdezelowanych oficerkach błyszczących od łoju i poskręcanych. Baba mięsista na rozlazłej twarzy, zimne oczy, grube wargi. Chropowatym głosem dudniła: - Żona się panu zgubiła. Cięgiem chodziła w kółko wedle kościoła i poczty, siedemnaście razy w te i z powrotem. Moje dzieciaki przyuważyły, takie zmyślne.<br>Róża zaskoczona
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego