to "siemieczek" i posyp nimi grób Jegora... To... ode mnie... Zamiast kwiatów... On tak lubił "siemieczki"...<br><br>Matka skarciła mnie wzrokiem.<br><br>- Głuptas jesteś... Nie słuchaj go, Jewdokia...<br><br>Cała rodzina Jakubów prócz Lwa Mojsiejewicza zgromadziła się pod oknem naszego wagonu. Boria, nieznośny jak zwykle, przykucnął i szczypał w łydkę Raisę, która podskakiwała na jednej nodze. Polina położyła na brzegu okna swą śliczną dłoń. Dostrzegłem bliznę na jej palcu. Pogłaskałem ją po tej bliźnie i spytałem nieśmiało:<br><br>- Nie gniewasz się?<br><br>Odrzekła z czarującym, zalotnym uśmniechem:<br><br> Wsio mgnawienno, wsio prajdiot,<br> Czto prajdiot, to budiet miło...<br><br> Ach, Pola, Polina! Nie umiałem jej nic więcej powiedzieć, chociaż rozstawaliśmy się