pozwoliłam się ponieść rozsadzającym mnie emocjom. Jak za sprawą kropli, która przebrała miarę, wylazło, wywaliło się wszystko. Przemówiły żal i rozczarowanie, rozgoryczenie, niepokój i zbyt długo tłumiony bunt. Najmniej chodziło o biednego pomyleńca z jego nikotynowym głodem. Po prostu źle trafił, że stanął na mojej drodze. <br>A teraz miałam go na wprost siebie z jego zapamiętałym szałem. Szałem, który nie tylko prowokował, ale się również udzielał. Poderwałam się z krzesła i w swojej furii byłam równie obłąkana jak on. <br>Rzuciłam się do walki, nie czekając na rozpoczynający rundę gong. Wymachując rękami na oślep, napierałam na "Boksera", spychając go do linek. Trafiłam go