mnie przeszły, bo przez chwilę zobaczyłem burmistrza, jak<br>siedzi w tym siodle pochylony, jakby senny, w kapeluszu nadgiętym nad<br>oczy, w bryczesach, w oficerkach, a szpicruta zwisa mu w bezwładnej<br>ręce wzdłuż cholewy. I może nie tylko ja widziałem, bo gdy ten koń<br>przechodził wśród przełamanego na dwie połowy tłumu, na wprost nas,<br>dziadek wyrzucił złym półszeptem:<br> - Zaraza, a ten mi kazał się podpytać, czy go nie będą sprzedawać.<br> Na co wujek Stefan powiedział:<br> - E, smutny jakiś. Nic by z niego nie było w gospodarce.<br> W niewielkiej odległości za koniem szedł ksiądz z organistą, a za<br>nimi trumna niesiona przez czterech strażaków