czasu wojny, jak sam o sobie powiedział. Zasiedziała się u niego, a Andrzej czekał przed kamienicą, nie wiedząc, co się z nią stało. Odprowadził ją potem do domu. Weszła pierwsza, zapaliła światło w przedpokoju. A on podszedł do niej, ujął ją za ramiona. Te zdumiewająco zielone oczy... <br>- Jak tak sterczałem na zimnie, nie wiedząc, gdzie się pani zgubiła, zrozumiałem, że jestem beznadziejnie zakochany... - Jego oczy były pełne miłości. <br>- Pan ma żonę. <br>- Wydawało mi się, że nie jestem zdolny do miłości, ale panią potrafię kochać - odrzekł. <br>Jego syn tez nie wydaje się zdolny do miłości, ale być może Zuzię potrafi kochać. I nie