Typ tekstu: Książka
Autor: Buczkowski Leopold
Tytuł: Czarny potok
Rok wydania: 1986
Rok powstania: 1957
żandarm, dociskając czapkę, wyciągnął z kabzy pistolet.
Strzelił, aż zawarczało, i wrócił do Hanczarki.
Pies leżał, drżał całym ciałem.
Miś Kunda podszedł do psa, cmoktał i klepał ręką kolano.
O pełnym świcie zaczęła się na Podcmentarnej ciesielska robota robota, za jabłoniami dzwoniła siekiera, piła-poprzeczka na cinała zamki.
W cieniu na przyciosach stukał knypel.
Za chałupą Buchsbauma robotnicy żydowscy, popędzani kolbami, budowali wysoki parkan.
Zaryglowywali getto.
Nad robotnikami kwitła topola, rzucała puch na drzewka, na miodunki, na kalinę rozstrzęsioną w kwiatach i zaciągnęła to wszystko letnia pogoda.
I zaraz rano uliczkami szli gdzieniegdzie ludzie, głodni, w obszarpanych chał atach.
Odrzuciwszy kije
żandarm, dociskając czapkę, wyciągnął z kabzy pistolet.<br>Strzelił, aż zawarczało, i wrócił do Hanczarki.<br>Pies leżał, drżał całym ciałem.<br>Miś Kunda podszedł do psa, cmoktał i klepał ręką kolano.<br>O pełnym świcie zaczęła się na Podcmentarnej ciesielska robota robota, za jabłoniami dzwoniła siekiera, piła-poprzeczka na cinała zamki.<br>W cieniu na przyciosach stukał knypel.<br>Za chałupą Buchsbauma robotnicy żydowscy, popędzani kolbami, budowali wysoki parkan.<br>Zaryglowywali getto.<br>Nad robotnikami kwitła topola, rzucała puch na drzewka, na miodunki, na kalinę rozstrzęsioną w kwiatach i zaciągnęła to wszystko letnia pogoda.<br>I zaraz rano uliczkami szli gdzieniegdzie ludzie, głodni, w obszarpanych chał atach.<br>Odrzuciwszy kije
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego