się po<br>twarzy puściła, jakby właśnie z żalu, że opuszczają ten ziemski padół.<br>Przypatrując się ukradkiem takiej łzie, jak nabrzmiewa w powiece,<br>wydostaje się z rzęs i toczy się, przebijając się przez puder, róż,<br>myślałem sobie, że na miejscu Pana Boga stworzyłbym kobietę na stałe z<br>taką choćby jedną łzą nabrzmiewającą w powiece, wydostającą się z rzęs<br>i toczącą się wolniutko w dół, poza wolą, jak poza wolą ma się oczy,<br>usta, nos, bo z tymi łzami, rozmodlone, rozśpiewane, były jeszcze<br>piękniejsze.<br> Ilekroć tak między nimi stałem, czułem się dumny, tym bardziej że i<br>ubrane były zwykle najładniej ze wszystkich i