Typ tekstu: Książka
Autor: Andrzej Czcibor-Piotrowski
Tytuł: Cud w Esfahanie
Rok: 2001
przez lwowskich batiarów, zachwalali już po polsku:
- Coboli, coboli, jajka...
a miało to oznaczać, że sprzedają smaczną, zdrową cebulę i jaja,
ktoś się do mnie zbliżał - nie mogłem jej nie poznać:
to moja piękna zmarła matka odnalazła mnie tu już pierwszego dnia.
Przemiana
Jest nas tu kilkudziesięciu: ostrzyżeni do skóry, nadzy, stoimy w sklepionym refektarzu, nie odważając się nie tylko głośniej odezwać, ale nawet głębiej odetchnąć, bo wydaje się nam, że zabrzmiałoby to jak wystrzał, i tylko obrzucamy się spojrzeniami: jeszcze się nie znamy, jeszcze nie wiemy, kto jest kim, jak się nazywa, skąd pochodzi, choć wszyscy wiemy, skąd zostaliśmy ocaleni
przez lwowskich batiarów, zachwalali już po polsku:<br>- Coboli, coboli, jajka...<br>a miało to oznaczać, że sprzedają smaczną, zdrową cebulę i jaja,<br>ktoś się do mnie zbliżał - nie mogłem jej nie poznać:<br>to moja piękna zmarła matka odnalazła mnie tu już pierwszego dnia.<br>Przemiana<br>Jest nas tu kilkudziesięciu: ostrzyżeni do skóry, nadzy, stoimy w sklepionym refektarzu, nie odważając się nie tylko głośniej odezwać, ale nawet głębiej odetchnąć, bo wydaje się nam, że zabrzmiałoby to jak wystrzał, i tylko obrzucamy się spojrzeniami: jeszcze się nie znamy, jeszcze nie wiemy, kto jest kim, jak się nazywa, skąd pochodzi, choć wszyscy wiemy, skąd zostaliśmy ocaleni
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego