ten, którego przyzywam na pomoc. Wszyscy wstali, tworząc szpaler, przez który się przesuwam. Gapią na mnie ślepia, otwierają ryje: "to ta, to ta, to ta'. Nie słuchaj, mała, nie patrz na nich, tylko idź przed siebie, idź, oni się skończą, samolot się skończy; tam wreszcie zrzucisz te przepocone ciuchy i naga, wolna odejdziesz w śmierć.<br>Ktoś schwycił moją rękę i w tym samym momencie - w zastępstwie śmierci - przyszła po mnie niepamięć.<br><br> Droga Pani Aldono.<br>Nie widzieliśmy się szmat czasu, dokładnie od lata ubiegłego roku, kiedy z Mileną złożyliśmy Państwu wizytę. Pamiętam na początku drobną niezręczność, gdy Pan Profesor - jak przypuszczam, powodowany