leniwe, nie rozciąga cieni. Pamięć zapada w szczelinę obrazu jak senna, śniąca o Wenecji mucha. Albo jak kobieta z historii pałacu Mocenigo. Wybieraliśmy się tam wieczorem, na długi wewnętrzny taras, zwany "tarasem Byrona", na którym będziemy ucztować, a skąd wypatrzyłem kiedyś kobietę w okolonym oleandrami oknie naprzeciwko. Kobieta była zupełnie naga, miała złotą po lecie skórę, a ciało kształtne, rozleniwione snem. Od razu podzieliłem się tym obrazem z profesorem B., z którym prowadziłem właśnie wielce abstrakcyjną rozmowę na temat estetyki w ocenie zjawisk etycznych. Był zachwycony i nie ukrywał tego. "Pani Guiccioli!" - zawołał z satysfakcją, wyjaśniając mi, że ta dama pozostawała