z własnej woli, bez przymusu, docenia niechętnie, bo i po prawdzie nie bardzo ma za co, tedy medialiści robią to samodzielnie. Stąd mnogość wiktorów i innych statuetek wręczanych kolegom przez kolegów. I niech ktoś nie wmawia mi, że te wiktory przyznaje publiczność. To tak jakbym z moim bliźniaczym bratem ustanowił nagrodę Wielkiego Kwasa. Nagroda jest dla nas dwóch, za nasz trud codzienny i znój. A wy, drodzy pasażerowie ekonomicznej klasy polskiej rzeczywistości, głosujecie albo na mnie, albo na brajdaka. Jeśli ja wygrywam, to Martinez statuetkę wtyka w moje ręce. Jeśli, co nie daj Boże, więcej pasażerów głosuje na brata, to ja