Typ tekstu: Książka
Autor: Dukaj Jacek
Tytuł: Czarne oceany
Rok: 2004
sam dystans. Poczwórny odgłos energicznych kroków odbijał się od czarnej tafli pustego boiska.
Weszli do wraku autobusu. Hunt słyszał płytki, nieregularny oddech wepchniętego w mrok doktora. Pochylony, dreptał Roacher naprzód (oni za nim), wysuniętą nogą badając śmieciowisko przed sobą, tak krok za krokiem, niepewnie, nieporadnie. Aż coś się poruszyło w najgłębszej czerni, odwinęły się mokre płachty ciemności i wychynęło z nich upiornie blade oblicze łysego mężczyzny z opuszczonymi powiekami, wpółotwartymi ustami. Mignęła plama bieli, gdy sięgnął ku doktorowi obleczoną w obcisłą rękawiczkę ręką, z której kapała krew.
Biedny doktor wrzasnął wniebogłosy i rzucił się do ucieczki. Zaraz jednak potknął się, przewrócił
sam dystans. Poczwórny odgłos energicznych kroków odbijał się od czarnej tafli pustego boiska. <br>Weszli do wraku autobusu. Hunt słyszał płytki, nieregularny oddech wepchniętego w mrok doktora. Pochylony, dreptał Roacher naprzód (oni za nim), wysuniętą nogą badając śmieciowisko przed sobą, tak krok za krokiem, niepewnie, nieporadnie. Aż coś się poruszyło w najgłębszej czerni, odwinęły się mokre płachty ciemności i wychynęło z nich upiornie blade oblicze łysego mężczyzny z opuszczonymi powiekami, wpółotwartymi ustami. Mignęła plama bieli, gdy sięgnął ku doktorowi obleczoną w obcisłą rękawiczkę ręką, z której kapała krew.<br>Biedny doktor wrzasnął wniebogłosy i rzucił się do ucieczki. Zaraz jednak potknął się, przewrócił
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego