jakaś podskórna gra?</><br><br><who2>Nie wiem - jeśli tak, to ścisłej tajemnicy. Być może, dopóki mógł, ochraniał mnie komandor Urbanowicz, zastępca dowódcy Marynarki. Ale nikt tego na pewno nie wie. Pamiętam tylko, że podczas jednego z balów w kasynie oficerskim, a była jesień 1951 r., mój radziecki "cień" Mołodcow podszedł do mnie, nalał pół szklanki wódki i wypiliśmy. Następnie mrugnął na mnie, abym wyszedł na zewnątrz. Wyszliśmy na piasek plaży, gdzieniegdzie stały kosze do opalania, w jednym z nich usiedliśmy. Nikt tam nam nie przeszkadzał. Wtedy Mołodcow odezwał się: "No Siemaszka, ty uważaj. Twoi chcą cię wykończyć. No nie <foreign>bojsa, tiebie niczewo nie