polski. Kuzynka Sandry, zmęczona, nie domagała się przekładu. Ożywiła się, kiedy nasza trójka, skręciwszy w stronę, skąd dochodziła muzyka, ujrzała plac jeszcze intensywniej oświetlony lampionami niż ulice, a w środku wielką, kolorową, rozpędzoną karuzelę z łódkami wznoszącymi się w niebo, to znowu opadającymi, nieomal dotykającymi ziemi. Podeszliśmy bliżej. Rozpoczęły się namowy. W końcu Wieśniewicz i ja wsiedliśmy do jednej łódki, zdjąwszy przedtem szaliki i swetry, bo nam się zrobiło gorąco. Antonella śmiała się i krzyczała coś do nas, ale z powodu chrzęstu karuzeli i muzyki nie słyszało się, co krzyczy. Po paru rotacjach musieliśmy do niej zejść, bo już ją zaczęto