przebudzeniu był już tylko z Józkiem. Józek śmierdział wódą, a jego koszula nadawała się do wyżęcia. W jego zaczerwienionych pijackich oczkach pojawiła się radość, kiedy zobaczył, że ma wreszcie do kogo gadać.<br>- Widzisz pan, docenili chłopaki poświęcenie, że człowiek społecznie pracuje, niby emeryt, a czujny. Ugościli, dali się z piersióweczki napić. W końcu wszyscy jesteśmy takie same łapsy. Tylko ich rząd docenia, a mnie nie, ale i my możemy się na coś przydać - przekrwione oczka wyraźnie się zaszkliły.<br>- Jacy my? - spytał, podnosząc się z twardej ławki i rozglądając po wnętrzu policyjnej suki.<br>- No my, byli funkcjonariusze. Społecznie przy okazji tej wizyty