Typ tekstu: Książka
Autor: Mariusz Cieślik
Tytuł: Śmieszni kochankowie
Rok: 2004
przebudzeniu był już tylko z Józkiem. Józek śmierdział wódą, a jego koszula nadawała się do wyżęcia. W jego zaczerwienionych pijackich oczkach pojawiła się radość, kiedy zobaczył, że ma wreszcie do kogo gadać.
- Widzisz pan, docenili chłopaki poświęcenie, że człowiek społecznie pracuje, niby emeryt, a czujny. Ugościli, dali się z piersióweczki napić. W końcu wszyscy jesteśmy takie same łapsy. Tylko ich rząd docenia, a mnie nie, ale i my możemy się na coś przydać - przekrwione oczka wyraźnie się zaszkliły.
- Jacy my? - spytał, podnosząc się z twardej ławki i rozglądając po wnętrzu policyjnej suki.
- No my, byli funkcjonariusze. Społecznie przy okazji tej wizyty
przebudzeniu był już tylko z Józkiem. Józek śmierdział wódą, a jego koszula nadawała się do wyżęcia. W jego zaczerwienionych pijackich oczkach pojawiła się radość, kiedy zobaczył, że ma wreszcie do kogo gadać.<br>- Widzisz pan, docenili chłopaki poświęcenie, że człowiek społecznie pracuje, niby emeryt, a czujny. Ugościli, dali się z piersióweczki napić. W końcu wszyscy jesteśmy takie same łapsy. Tylko ich rząd docenia, a mnie nie, ale i my możemy się na coś przydać - przekrwione oczka wyraźnie się zaszkliły.<br>- Jacy my? - spytał, podnosząc się z twardej ławki i rozglądając po wnętrzu policyjnej suki.<br>- No my, byli funkcjonariusze. Społecznie przy okazji tej wizyty
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego