Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
i dużego nakręcanego bąka, który buczał i grał jak orkiestra. Każdy coś dostał, nie wyłączając panny Kazimiery i Tekli. A Gawrile przypadł w udziale scyzoryk, który zawierał nie tylko stalowe ostrza, ale nadto maleńkie nożyczki, świderek, korkaciąg i różne inne przyrządy o nieznanym przeznaczeniu. Odtąd marzyłem o takim scyzoryku, ale naprzód przez długi czas byłem za mały, a potem... potem upłynęły lata i każdy rok przynasił coraz to inne marzenia, tak samo nie ziszczone jak tamto z okresu dzieciństwa.

Podczas gdy ojciec opróżniał walizki, matka stała obok w szlafroku, raz po raz rozpaczliwie załamywała dłonie i wołała:

- Mój Boże! Tyle pieniędzy
i dużego nakręcanego bąka, który buczał i grał jak orkiestra. Każdy coś dostał, nie wyłączając panny Kazimiery i Tekli. A Gawrile przypadł w udziale scyzoryk, który zawierał nie tylko stalowe ostrza, ale nadto maleńkie nożyczki, świderek, korkaciąg i różne inne przyrządy o nieznanym przeznaczeniu. Odtąd marzyłem o takim scyzoryku, ale naprzód przez długi czas byłem za mały, a potem... potem upłynęły lata i każdy rok przynasił coraz to inne marzenia, tak samo nie ziszczone jak tamto z okresu dzieciństwa.<br><br>Podczas gdy ojciec opróżniał walizki, matka stała obok w szlafroku, raz po raz rozpaczliwie załamywała dłonie i wołała:<br><br>- Mój Boże! Tyle pieniędzy
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego