Typ tekstu: Książka
Autor: Zubiński Tadeusz
Tytuł: Odlot dzikich gęsi
Rok: 2001
może pamięć niektórych, że był także pisarzem.

Nastała prawdziwa zima. Śnieg padał, z krótkimi przerwami, jak na oddech, przez dwa dni, nocami trzymały siarczyste mrozy. Po zaśnieżonych polach biegało drapieżne mrowie białych iskier. Lód skuł rzeki i stawy. W taki mroźny poranek Jassmont rąbał drewno przy drewutni, układał polana w naręcza. Miał dzienną normę, dziesięć naręczy, i w domu będzie ciepło. Co jakiś czas spoglądał w stronę domu. Okno od kuchni szkliło się natarte mrozem, a sztywny dym z komina buńczucznie wgryzał się w jasne niebo. Pięknie - pomyślał. Róża wyszła na ścieżkę w tym okropnym szlafroku zarzuconym na ramiona i z
może pamięć niektórych, że był także pisarzem.<br>&lt;gap reason="sampling"&gt;<br>Nastała prawdziwa zima. Śnieg padał, z krótkimi przerwami, jak na oddech, przez dwa dni, nocami trzymały siarczyste mrozy. Po zaśnieżonych polach biegało drapieżne mrowie białych iskier. Lód skuł rzeki i stawy. W taki mroźny poranek Jassmont rąbał drewno przy drewutni, układał polana w naręcza. Miał dzienną normę, dziesięć naręczy, i w domu będzie ciepło. Co jakiś czas spoglądał w stronę domu. Okno od kuchni szkliło się natarte mrozem, a sztywny dym z komina buńczucznie wgryzał się w jasne niebo. Pięknie - pomyślał. Róża wyszła na ścieżkę w tym okropnym szlafroku zarzuconym na ramiona i z
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego