studniach schodowych, do których wchodziło się po stopniach. W mieście był cech nosiwodów, który zrzeszał trzystu handlarzy wodą. Czerpali ją w tych zbiornikach i roznosili po domach w workach skórzanych. Rzecz jasna, wstępowali po stopniach do wody, wtedy mogli najłatwiej napełnić skórzany worek. Kiedy chory nosiwoda zanurzał stopy w wodzie, następowało zjawisko, które opisał Fiedczenko, a potem jeszcze bliżej zaobserwował Isajew. Z otwartej rany tysiące larw przedostawało się do wody. Potem chorobę dostarczano prosto do odbiorców, którzy za kilka groszy otrzymywali garnek wody i pewność zarażenia.<br> Nie, ja sam się nie zaraziłem nicieniem, piłem tylko herbatę, a więc wodę przegotowaną. Nie