Typ tekstu: Książka
Autor: Pankowski Marian
Tytuł: Fara na Pomorzu
Rok: 1997
i na Gertę za dzbankiem.
Zamiast guziczków dekolt popielatej sukni zasznurowała dziś tasiemką kremową, która zygzakiem odstaje od ciepłego cienia, w którym przyczajone piersi.
Udała, że nie zauważa wzroku mężczyzny, że nie czuje, jak różowym nożem rozpruwa napięte więzy, żeby wyzwolić macierzyńskość obfitą, co mu oczy i usta przywali i nasyci, aż po zęby szczękające w kazirodczej gorączce.
A tu drzwi wejściowe słychać, zamknięte z energią. I Gerta się wyprostuje.
- Ksiądz proboszcz przyjechał. Zaraz podam obiad. Jeszcze nie odstawiała dzbanka, a tu:
- Niech będzie pochwalony... Ja też chętnie się napiję. Panie docencie, proszę... do mnie. Frau Gerta, czegoś raczej... na lepsze
i na Gertę za dzbankiem. <br>Zamiast guziczków dekolt popielatej sukni zasznurowała dziś tasiemką kremową, która zygzakiem odstaje od ciepłego cienia, w którym przyczajone piersi. <br>Udała, że nie zauważa wzroku mężczyzny, że nie czuje, jak różowym nożem rozpruwa napięte więzy, żeby wyzwolić macierzyńskość obfitą, co mu oczy i usta przywali i nasyci, aż po zęby szczękające w kazirodczej gorączce. <br>A tu drzwi wejściowe słychać, zamknięte z energią. I Gerta się wyprostuje. <br>- Ksiądz proboszcz przyjechał. Zaraz podam obiad. Jeszcze nie odstawiała dzbanka, a tu: <br>- Niech będzie pochwalony... Ja też chętnie się napiję. Panie docencie, proszę... do mnie. Frau Gerta, czegoś raczej... na lepsze
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego