jakiś gość, niewysoki taki, zupełnie normalnie wygląda i rozgląda się, nachyla jakby chciał Staszkowi pomóc ale końcem końców, to mu zdejmuje sukinsyn zegarek i wyjmuje portfel z kieszeni, ej.. chce Staszek krzyczeć ale nie może, no to pięknie myśli sobie, do domu wróci napity, bez zegarka i portfela, na fajki nawet nie będzie jutro, a to mi da baba popalić i nagle widzi korytarz długi i ciemny, odruchowo Staszek szuka włącznika światła ale nie może tylko niczego namacać, trudno cokolwiek dojrzeć, a nawet i nie, bo światło się pojawia, ni z tego, ni z owego na końcu korytarza i jest tam taki