i wyłącznie rozkosze dzbana, ale żeby w dziele, które traktuje zasadniczo inną materię, znajdować na każdej stronicy wzmiankę o tym, że działające postacie <page nr=91> nalewają, dolewają, mieszają, wychylają, zupełnie takim samym tonem jak o tym, że uśmiechają się, chodzą i mówią, daremnie byłoby poszukiwać wśród dzieł literatury polskiej. Dodam też jeszcze nawiasowo, że gdyby świetny poeta, a niezbyt fortunny psycholog narodów miał nieco więcej wykształcenia (Vilbert drgnął, zbladł, wreszcie zachwiał się na krzesełku. Kto choć raz spotkał się z francuskim literatem, zrozumie, czym jest dla niego taki zarzut), wiedziałby, iż owo przysłowie, które tak niefortunnie przytoczył, powstało na skutek tego, że kiedy