nic dziwnego, że, chociaż telefoniczna awantura rozegrała się tuż po obiedzie, musieliśmy z Pikusiem z wędrówki rozpaczy wrócić już na kolację, a moja desperacka wyprawa została skwitowana przez macochę jedynie lakonicznym pytaniem: "Gdzieś się podziewał tyle czasu?", na które nie domagała się nawet drobiazgowej odpowiedzi. Jeżeli, pokrzepiony snem, obudziłem się nazajutrz jeszcze z resztkami depresji, to wkrótce sam bieg rozgrywających się wokół mnie pasjonujących wydarzeń musiał mnie od niej definitywnie uwolnić. Wiosenny rozruch Miedzynia nabierał coraz większego rozpędu. Zjeżdżały wozy meblowe z wyposażeniem wnętrz mieszkalnych. Funkcję zwolnionego, mrukliwego Herr Kuhla (brak cech szczególnych) obejmował pan Konopnicki, niezwykle sympatyczny, o ujmującym sposobie