i Lema. W tamtych, mitycznych tomach, pisarze ci są pełniejsi, gdyż są, by tak rzec, grubsi o doskonale cienką kreskę Daniela Mroza. Są pełniejsi prawie niezauważalnie.</><br>Rzecz jasna, ja tutaj nie daję do wierzenia głupoty, że bez rysunków Mroza Mrożek, Szaniawski i Lem byliby pisarzami, choćby i niezauważalnie, ale jednak naznaczeni brakiem. Nie mówię, że na przykład Lem, dostojny jubilat, któremu wszyscy się dziś nisko kłaniamy, bez Mroza byłby artystą jakoś wadliwym, o kulejącej frazie i myśli niewyrośniętej. Nie bredzę tak, bo w końcu, co by się stało, gdyby Lem nie trafił na Mroza, Mróz - na Lema?<br>Nic, zupełnie nic. Świat