inteligenta, nieposłusznego, blokujące mi drogi kariery. Teraz siedzę tu, by autorytatywnie przemawiać w obronie tak zwanej kultury i domagać się nowej polityki kulturalnej. <br>Świat jest dla mnie tym momentem na słynnych schodach parlamentu w Budapeszcie, na których przed laty leżałem, zrujnowanych przez niedawny ostrzał kończącej się wojny, zaśmieconych, przysypanych gruzem, nędzarz uciekający przed polskim UB, a teraz idę po nich, eleganckich na nowo, uroczyście, posuwiście, pachnący oficjalny delegat polski.<br>Ale wcześniej jeszcze świat był dla mnie mównicą w sali posiedzeń plenarnych Związku Literatów. Stoję blisko tej mównicy, bo siedzieć już nie ma gdzie, mam trzydzieści cztery lata, jest Październik 1956, polski