Typ tekstu: Książka
Autor: Kossak Zofia
Tytuł: Błogosławiona wina
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1958
za głupi.
Dlatego, że widziałem worek, był pełniuteńki. Nie oszukasz mnie, stary.
Baptysta upadł na tapczan.
- Zagraj ze mną!... - błagał jeszcze szlochając.
- Nie masz o co grać.
Rzeczywiście nie miał o co. Baptysta nie posiadał nic, nic. Nawet życia. Było
ono już w ręku sędziów i kata. Posiadał tylko swoje nędzne ciało nikomu niepotrzebne
i przed sobą straszną śmierć. Na widok jego łez Antonio poczuł litość.
- Pomówię z mistrzem - obiecał - żebyś się długo nie męczył. On potrafi, jeśli
chce, tak przyrzucić drwa, że polanem gruchnie cię w łeb i zamroczy... Nie poczujesz
nic... Sam widziałem, jak to robił, kiedy mu rodzina
za głupi. <br>Dlatego, że widziałem worek, był pełniuteńki. Nie oszukasz mnie, stary.<br>Baptysta upadł na tapczan.<br>- Zagraj ze mną!... - błagał jeszcze szlochając.<br>- Nie masz o co grać.<br>Rzeczywiście nie miał o co. Baptysta nie posiadał nic, nic. Nawet życia. Było <br>ono już w ręku sędziów i kata. Posiadał tylko swoje nędzne ciało nikomu niepotrzebne <br>i przed sobą straszną śmierć. Na widok jego łez Antonio poczuł litość.<br>- Pomówię z mistrzem - obiecał - żebyś się długo nie męczył. On potrafi, jeśli <br>chce, tak przyrzucić drwa, że polanem gruchnie cię w łeb i zamroczy... Nie poczujesz <br>nic... Sam widziałem, jak to robił, kiedy mu rodzina
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego