wkładałem. Że moje palce jak patyki. A potem jeszcze Zbyszek nie powiedział "dzień dobry"... Ot, i wszystko. <br>Władysław nie dawał się uspokoić. <br>- Ach, przecież jej nie wolno irytować! Przecież trzeba pamiętać, jaka ona jest. Doktor Gerhardt mówił, że irytacja to dla niej śmierć. To moja wina, moja! Powinienem być z nią stale, a ja ją opuściłem... <br>Róża chrząknęła. Zakaszlała, odetchnęła głęboko, przemówiła najnaturalniejszym swoim, dźwięcznym, rześkim tonem: <br>- Czegóż tak gadacie o mnie, jakby mnie już nie było? Ja nie umarłam jeszcze. Może by tak lepiej mnie samej zapytać, co mnie, jest, ha? <page nr=102><br>Wszyscy odwrócili się ku niej, Jadwiga tylko spuściła głowę, żeby