przyjęcie i goście pięknie wystrojeni - zdawało się to wszystko zadowalać gust pani Franciszki, już - Konstantynowej Widackiej. Wszystko correct, wszystko comme il faut... Dopiero - co za wstyd - ten postępek Elizy. Tyle lat nauki: co wypada, a co nie, kiedy można się odezwać przy dorosłych, a kiedy milczeć. A - tu!... Taka Lizia niby nieśmiała w większym towarzystwie, taka milcząca, a swoim publicznym odezwaniem się do pani Sweczyn, bogatej damy z domu Biszping, umiała wywołać skandal. Ujrzawszy bowiem ową damę, głośno wykrzyknęła:<br><br>- Co za piękna suknia! A te kwiaty w pani włosach! A te bransolety! Zupełnie wygląda, szanowna dobrodziejka, jak królowa w naszym - moim