i jest zabezpieczona podwójnie. Potem wybiegła jak oszalała. Coś mi się wydaje, że i ja niedługo zwinę żagle, bo w K. zaczyna się robić nieświeże powietrze.</><br>W sumie niewiele nowego się dowiedzieli, a nawet wszystko bardziej się skomplikowało. Jedno było pewne: Jowita rzeczywiście była w coś wplątana. Tyle, że teraz nie bardzo wiadomo, kto kogo się bał i kto kogo szantażował. Formalnie wciąż nie można było wszcząć poszukiwań, bo nikt nie zgłosił zaginięcia. Mało tego - przeprowadzony dyskretnie wywiad wykazał, że nikt w najbliższym otoczeniu Jowity nie miał pojęcia, gdzie na stałe zameldowana jest Jowita, czyli Marta Ł. Nazwisko, które nosiła, było dosyć