Typ tekstu: Książka
Autor: Artur Baniewicz
Tytuł: Drzymalski przeciw Rzeczpospolitej
Rok: 2004
skończył szczerzyć zęby. - Było nie było, wzięli nas na hol. To znaczy owszem, jeden zabrał mi kluczyki i przyjechał do Leska, ale to szczegół techniczny. Formalnie odholowali pojazd. Należy się stówa. Musiałem wybulić.
- Stówę?! - Iza zmarszczyła gniewnie brwi. - Poje... to znaczy zdurnieli?! Nam kazali płacić?!
- Za moich czasów to było nie do pomyślenia - stwierdził Kiernacki tonem melancholijnego starca.
- Trzeba mi było powiedzieć - mruknęła ponuro.
- Bez urazy, ale co by pani zrobiła? Komendant jest na nas cięty.
- Fakt - zgodził się Kiernacki, zlizując lody z łyżki. - Też zauważyłem. Zupełnie nie zrobiłaś na nim wrażenia. Albo to pedał, albo czymś mu podpadłaś.
Popatrzyli na niego, oboje
skończył szczerzyć zęby. - Było nie było, wzięli nas na hol. To znaczy owszem, jeden zabrał mi kluczyki i przyjechał do Leska, ale to szczegół techniczny. Formalnie odholowali pojazd. Należy się stówa. Musiałem wybulić.<br>- Stówę?! - Iza zmarszczyła gniewnie brwi. - Poje... to znaczy zdurnieli?! Nam kazali płacić?!<br>- Za moich czasów to było nie do pomyślenia - stwierdził Kiernacki tonem melancholijnego starca.<br>- Trzeba mi było powiedzieć - mruknęła ponuro.<br>- Bez urazy, ale co by pani zrobiła? Komendant jest na nas cięty.<br>- Fakt - zgodził się Kiernacki, zlizując lody z łyżki. - Też zauważyłem. Zupełnie nie zrobiłaś na nim wrażenia. Albo to pedał, albo czymś mu podpadłaś.<br>Popatrzyli na niego, oboje
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego