Pestka szła teraz krok za krokiem. Wiedziała, że nieposłuszeństwo, którego <br>się dopuściła, nie minie bez echa, nie to było jednak przyczyną, że nogi tak <br>skore do biegu i skoków przemierzały teraz drogę powoli i ociężale <page nr=272>.<br> Rewelacje chłopców wzbudziły w niej myśli, z którymi nie mogła sobie dać rady. <br>Doktor... było nie do wiary, że to właśnie on, człowiek zimny i surowy, do którego <br>bała się zwrócić jego rodzona córka, postąpił w taki sposób! Brzmiały jej w <br>uszach entuzjastyczne okrzyki Julka, powściągliwe, ale pełne szacunku słowa <br>Mariana. Twarze im jaśniały, w oczach błyszczało coś takiego, jak wtedy na szosie, <br>kiedy Zenek ocalił dziecko. Pestka