Typ tekstu: Książka
Autor: Breza Tadeusz
Tytuł: Urząd
Rok wydania: 1984
Rok powstania: 1960
mi pokazać rozmównicę, do której mam się skierować. Jest ich kilka. Do wszystkich prowadzą drzwi z salonu przypominającego poczekalnię u adwokata Campilli. Fotele klubowe, stoły, obrazy i popiersia. To są podobieństwa. Ale dostrzegam też i różnice. U pana Campilli popiersia przedstawiają cezarów i boginki, tu prałatów, pisma rozłożone na stołach nie mają krzyczących kolorowych okładek. Odnotowuję to wszystko nieuważnie, machinalnie. Serce mi bije. Czuję czczość w ustach. Ręka mi drży, kiedy kładę ją na klamce rozmównicy. Pusto. Stół, kanapka, parę krzeseł. Na ścianach jedynie krzyż. Czysto. Duszno. I pachnie trochę zakrystią, a trochę szpitalem czy przychodnią. Nie decyduję się usiąść. Podchodzę do
mi pokazać rozmównicę, do której mam się skierować. Jest ich kilka. Do wszystkich prowadzą drzwi z salonu przypominającego poczekalnię u adwokata Campilli. Fotele klubowe, stoły, obrazy i popiersia. To są podobieństwa. Ale dostrzegam też i różnice. U pana Campilli popiersia przedstawiają cezarów i boginki, tu prałatów, pisma rozłożone na stołach nie mają krzyczących kolorowych okładek. Odnotowuję to wszystko nieuważnie, machinalnie. Serce mi bije. Czuję czczość w ustach. Ręka mi drży, kiedy kładę ją na klamce rozmównicy. Pusto. Stół, kanapka, parę krzeseł. Na ścianach jedynie krzyż. Czysto. Duszno. I pachnie trochę zakrystią, a trochę szpitalem czy przychodnią. <page nr=30> Nie decyduję się usiąść. Podchodzę do
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego