pewnego razu Katarzyna wrzasnęła na jednego z nich, <br>że za próg go nie puści, "jak z takimi obłoconymi <br>kulasami do pokoju będzie lazł", dostałam istnego <br>szału wściekłości. Ach! mierziły ją ślady <br>proletariackich nóg, tę idiotkę, tę sługę <br>burżuazji! Te ślady, które powinna całować, gdyż <br>są śladami jej oswobodzicieli! <br><br>- Niech Katarzyna nie śmie odzywać się w ten sposób <br>do tego pana! - krzyknęłam, tupiąc nogami. - Wyciera <br>sobie nogi czy nie, nie Katarzyny sprawa! Ja nie pozwolę!... - I rozpłakałam <br>się, trochę ze złości, trochę z żalu, a trochę <br>ze wstydu przed robociarzem. <br><br>- Ależ Krysiu! - wybąkała tylko zdumiona i oszołomiona <br>moim wybuchem ciocia Kazia. <br><br>Nie znosiłam